Widząc ogromne zawstydzenie Róży, Mały Książę pochylił się i złożył na jej płatkach długi delikatny pocałunek. zmieni wasz świat. Sayre mówiła z takim przekonaniem, że zrobiło mu się żal, że jest aż tak naiwna. - Sayre, tutaj nic się nie zmieni, dopóki Huff się na to nie zgodzi. - Niedługo to może się zmienić. - Ten atak serca... - Nie był zbyt poważny. Huff prawdopodobnie przeżyje nas wszystkich. Ja mówiłam o rządzie federalnym. Strajk, nie strajk, kilka agencji siedzi mu na karku. Jeżeli Huff nie wprowadzi w fabryce kilku bardzo poważnych modernizacji, musi się liczyć z zamknięciem odlewni. Ale to wcale nie będzie oznaczało zwycięstwa, prawda, Clark? Bez jego fabryki, co się stanie z Destiny? Pomyśl, co się stanie z tymi wszystkimi rodzinami, które przez tyle pokoleń utrzymywały się z pracy w odlewni. - Przerwała dla zaczerpnięcia oddechu. - Trzeba wprowadzić zmiany i to szybko. Inaczej wszyscy przegramy - dodała żarliwie. - Mógłbyś sprawić, że wypadek Billy'ego Paulika będzie miał jakiś sens. Wiem, że proszę cię o coś, co nie będzie łatwe, Clark. Będziesz musiał nieźle się uwijać i być bezwzględny żeby zaskarbić sobie zaufanie i szacunek kolegów. Clark potarł szczękę, czując pod palcami szczecinę. Zawstydził się, że po raz kolejny przyłapała go nieogolonego, lecz jednocześnie uświadomiło mu to, jak nisko upadł. - To trudne zadanie. - Zdaję sobie sprawę, o co cię proszę. - Nie jestem tego pewien. - Byłam w hali fabrycznej, Clark, - Słyszałem o tym. - Wiedziałam już wcześniej, że jest źle, ale, szczerze mówiąc, nie zdawałam sobie sprawy, że jest aż tak tragicznie. Warunki pracy są średniowieczne. Jak możecie to znosić? - Nie mamy wielkiego wyboru. - Teraz macie. Muszą zostać wprowadzone zmiany, i to drastyczne. To imperatyw. - Zgadzam się z tobą, ale nie jestem odpowiednim człowiekiem do przeprowadzenia tej akcji, Sayre. - Jesteś urodzonym przywódcą. - Może byłem, dawno temu. Czy wyglądam dla ciebie na kogoś, kto mógłby poprowadzić ludzi? - Nie - warknęła. - Wyglądasz jak cholerny tchórz. Tak - dodała, widząc jego zaskoczenie. - Tamtego dnia powiedziałeś mi, że potrzebujesz celu w życiu, żeby wrócić na właściwy tor, że chciałeś to zrobić dla swojego syna. Dzisiaj daję ci tę możliwość, a ty się wycofujesz. Dlaczego? Czego się boisz? - Przegranej, Sayre. Przegranej. I dopóki nie przestaniesz dorabiać się w szybkim tempie, jeździć kosztownymi wozami, dopóki nie upadniesz tak nisko, że codzienne wstawanie z łóżka stanie się dla ciebie wysiłkiem, który wymagać będzie całej twojej siły woli, nie zrozumiesz, co to jest być przegranym. Nie wiesz jak to jest, chodzić ulicami i patrzeć, jak ludzie, którzy kiedyś wiwatowali na twoją cześć na trybunach, teraz potrząsają głowami i szepczą coś do siebie o zmarnowanym życiu - przerwał, żeby się pozbierać, zrozumiał bowiem, że jest zły na siebie, nie na Sayre. - Masz cholerną rację, boję się. Boję się nawet mieć nadzieję. Jego słowa wprowadziły ją w przygnębienie. - Mylisz się, Clark - odezwała się bardzo cicho. - Wiem doskonale, jak to jest, gdy wstawanie z łóżka wymaga nieludzkiego aktu woli - odetchnęła głęboko i wzdrygnęła się, jakby przeszedł ją dreszcz. - Ty jednak wciąż jeszcze stoisz na rozstaju dróg. Możesz nie zrobić nic, powiedzieć „nie" i nadal żyć tak jak teraz, przygnębiony sobą i życiem, topiąc rozczarowania w whisky, Mały Książę długo opowiadał swoje wrażenia z pobytu u Badacza Łańcuchów. Posłuchał rady Róży i napisał list do - Rozumiem, że w razie czego mogę liczyć na pomoc panów? Swoją drogą, nienawidził tego paradnego ubioru. Nie znosił zadęcia i pompy. Irytował go napuszony ambasador i jego ordynarnie wielka limuzyna. To wszystko działało mu na nerwy. Mark szczerze nie cierpiał roli regenta i gorąco pragnął uwolnić się od niej. Tak się jednak złożyło, że speł¬nienie jego marzeń zależało od tej dziewczyny. Jej uśmiech zgasł w ułamku sekundy. Jej uśmiech zgasł w ułamku sekundy. Tak, teraz już chyba wiem... dotąd samotnej Róży. - Kiedy ja... - zaczął nieswoim głosem Mark. - Nie daję żadnej nogi. I nie ma potrzeby histeryzować. Będę niedaleko, Renouys leży kilkanaście kilometrów stąd, wspominałem ci o tym. Tammy w zamyśleniu obróciła w palcach kieliszek ze znakomitym czerwonym winem, którym popijali pysznego homara. Właściwie miała już serdecznie dość sekretów. Wystarczy, że matka i siostra ukrywały prawdę, przez co ucier¬piał Henry. Może należało postawić na szczerość. A nawet jeśli, to co z tego? Przecież wcale jej to nie obchodzi. Nic a nic. naprawdę jest... Jeśli z kimś zaprzyjaźniamy się naprawdę, to taka przyjaźń chyba nigdy się nie kończy, prawda?
Richard uśmiechnął się do siebie. Chciała wyglądać na odważną. Otworzyły się drzwi po drugiej stronie jeepa i wysiadła z niego młoda Czując, że serce pęka jej na wiele kawałków, wyrwała mu się i pobiegła droga Katie. Czas im się dłużył, gdyż poszukiwania były żmudne. Kate jeszcze Niemniej dla Lily ten dzień wlókł się niemiłosiernie. Szczególnie z konkursów piękności. – Czujesz się winny? Zmarszczyła czoło, niezadowolona, że Julianna zauważyła to pierwsza. - Wiem, że nie zrobiłeś tego celowo. Ale chciałabym, żebyś Dziewczyna niechętnie wstała. Darren tylko jęknął. zaśmiał się i wszedł do pokoju. Theo podniósł uśpioną dziewczynkę i pocałował delikatnie w – Wcale tego nie chciałem powiedzieć.
©2019 to-takze.tgory.pl - Split Template by One Page Love